23/12/2023
Rodziny zastępcze z Ukrainy zaczynają w Polsce nowe życie.
„Kiedyś wydało nam się, że mamy wszystko…”

-Nadia i Sasza od 23 lat funkcjonują jako rodzina zastępcza. Zaopiekowali się już dwadzieściorgiem dzieci

-Nadia trafiła z dziećmi do Polski w marcu 2022 roku. Tuż po wybuchu wojny w Ukrainie

-Fundacja UNAWEZA wspiera rodziny zastępcze, które zostały ewakuowane z Ukrainy i ich dzieci. Działamy ze Stowarzyszeniem Jedno Serce oraz Koalicją na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, którą tworzy 20 stowarzyszeń i fundacji.

05903392-f0d2-4010-84fa-9df428cdeee8

Nadia razem z dziesięciorgiem dzieci przyjechała do Polski w marcu 2022 roku. Mąż dołączył do niej pół roku później. Od tamtej pory rodzice, którzy stworzyli dom zastępczy dwadzieściorgu dzieci, próbują w naszym kraju odbudować poczucie bezpieczeństwa i codzienne życie, które odebrała im wojna. Fundacja UNAWEZA pomaga rodzinom zastępczym, które zostały ewakuowane z Ukrainy.

Klaudia Kolasa: Do tej pory zaopiekowaliście się już dwadzieściorgiem dzieci. Jakie to uczucie?

Nadia: To ogromne szczęście.

Sasza: Wszystkie dzieci uważają nas za rodziców i mówią do nas „mamo” i „tato”. W święta wszyscy przyjeżdżają do naszego domu. Ze swoimi dziećmi, naszymi wnukami. Wtedy rozpiera mnie duma i szczęście. Czuję się spełniony.

Jak to się stało, że jesteście rodziną zastępczą?

Nadia: Jesteśmy rodziną zastępczą od 23 lat i przez ten czas, możemy powiedzieć, że mamy 20 dzieci. W 2000 roku adoptowaliśmy córkę. Potem w 2007 roku nasz biologiczny syn zobaczył w gazecie artykuł o dziewczynce, której zmarła mama i przybiegł z nim do mnie. Od razu pojechaliśmy do domu dziecka. Mąż o niczym nie wiedział. Poznaliśmy ją i wiedzieliśmy, że musimy się nią zaopiekować. Kiedy wróciłam z synem do domu, położyliśmy przed mężem gazetę. Tylko spojrzał na mnie i wiedział. „Wy już tam byliście, prawda?” - zapytał. I tak staliśmy się rodziną zastępczą.

Co było potem?

Nadia: Potem pojawił się Aleks. Znowu inicjatywa wyszła od dzieci. Cała trójka ubolewała nad tym, że jest w naszym domu więcej dziewczynek. Namawiali nas do tego, że będzie weselej, jak zaopiekujemy się jeszcze jednym chłopcem. Pokazali nam w internecie, że Aleksiej szuka rodziny zastępczej, więc tak trafił do naszego domu. No i potem chcieli mieć młodsze rodzeństwo, żeby się nim opiekować, więc zaopiekowaliśmy się 2-letnią Nastią. A i na tym się nie skończyło. Po pół roku w naszym domu zamieszkał jeszcze Jarosław. Później nasze serce skradła Ola. Jak tylko ją zobaczyliśmy, poczuliśmy, że jest naszym dzieckiem. Ale nie była z nami długo. Jej historia potoczyła się tak, że sąd przyznał prawa jej biologicznemu ojcu, więc musiała do niego wrócić.

W 2014 roku, kiedy wojska rosyjskie najechały Ukrainę, dowiedzieliśmy się, że z zagrożonych terenów ewakuowano dom dziecka. Do nas, do Zaporoża. Wtedy poznaliśmy Wanię. Załatwialiśmy formalności i przez miesiąc odwiedzaliśmy do w domu dziecka. No i co do niego przychodziliśmy, to ten sam chłopczyk i ta sama dziewczynka, podchodzili do nas, że bardzo chcieliby mieć rodzinę. A jeszcze pojawiła się wtedy Krystynka. W końcu wyszło tak, że na dwa miesiące do naszego domu trafiło czworo nastolatków: Wania, Krystynka, Julianna i Jarosław. W 2018 roku przeprowadziliśmy się do większego domu i pod swój dach przyjęliśmy jeszcze Vikę, Dimę, Bohdana, Ilię i Daniła. W międzyczasie część dzieci dorosła. W 2019 roku zamieszkali z nami Mykyta i Hleb, a w 2020 roku Jehor. Kiedy zaczęła się inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 roku, Wania został, żeby służyć. Wiemy, że walczył w Mariupolu i trafił do niewoli.

Ty razem z dziesięciorgiem dzieci, którymi aktualnie się opiekujesz, trafiłaś do Polski.

Tak. W Polsce jesteśmy od marca 2022 roku. Wszystkim rodzinom zastępczym kazano się ewakuować z Zaporoża. O 22 zadzwonili do nas, że mamy się pakować, bo o 7 mamy pociąg. Nie było innej możliwości. Sasza musiał zostać. Pamiętam wciąż tę drogę. W jednym przedziale z czterema kuszetkami jechało 19 osób. Ja musiałam cały czas stać i podtrzymywać dzieci, żeby nie spadły z kuszetek. Nie było tam wody ani jedzenia. Droga trwała w nieskończoność.

Jak wyglądały wasze początki w Polsce?

Warunki, w których mieszkaliśmy na początku, były trudne. W miejscach dla uchodźców w Stalowej Woli było dużo ludzi, spaliśmy w hali sportowej. Potem przenieśliśmy się do Groni Leśniczej, gdzie spaliśmy w domku. Niestety nie był przystosowany dla dzieci z niepełnosprawnością. Później szukałam czegoś lepszego i trafiłam do Janowa Podlaskiego. Ulokowano nas tymczasowo na zamku. Tam dla całej rodziny mieliśmy trzy pokoje, a było nas czternaście osób. Ja, dziesięcioro dzieci, moja synowa i dwójka jej dzieci. Żyliśmy tak od marca do czerwca.

Sasza pierwszy raz przyjechał do nas po trzech miesiącach. Dosłownie na moment, bo musiał wracać do Ukrainy i pomagać w ewakuacji ludności z najniebezpieczniejszych terenów. Właściwie dopiero po pół roku mógł przyjechać do Polski na dłużej. W międzyczasie udało nam się uzyskać pomoc od Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Znaleźli dla nas trochę większy dom i mieszkamy w nim do dziś.

Jaki on jest?

Dzieci mają więcej miejsca dla siebie. Dzielą trzy pokoje. Dodatkowo mają pokój do odrabiania lekcji i nauki. Mamy swoją kuchnię… Teraz nasze życie bardziej przypomina życie rodziny. Nie tymczasowy pobyt. Nawet trochę to życie jest podobne do tego, które mieliśmy w Ukrainie.

Opowiedzcie mi o domu, który mieliście w Ukrainie.

Nadia: Był nowoczesny i duży. Mieliśmy dwa piętra. W piwnicy była pralnia, piec i … taka część sportowa dla dzieci. Mogli tam jeździć na hulajnogach, wygłupiać się. Stał stam narożnik, a obok stała półka z książkami. To była taka przestrzeń podzielona na strefy: aktywnego odpoczynku, sportu i relaksu. Na parterze była kuchnia, jadalnia i duży salon, w którym przyjmowaliśmy gości. Na piętrze dzieci miały swoje sypialnie i pokój komputerowy. Dom był tak duży, że kiedy przyjeżdżali do nas znajomi i łącznie było 20 dzieci i 4 dorosłych, wszyscy mieliśmy dla siebie miejsce. Świętowaliśmy Sylwestra i bawiliśmy się przez cały tydzień. Mieliśmy ogród, posadziliśmy maliny.

Sasza: Kiedy czasem wracam do Ukrainy i jak widzę ten dom pusty, to pęka mi serce. Widzę pusty budynek. Puste pokoje. Rzecz, które odkąd wyszliśmy wciąż leżą w tych samych miejscach.

Nadia: Dzieci do dziś tęsknią za naszym ogrodem. Za tym czasem, który tam spędzały.

Jak one się tu odnalazły?

Nadia: Wciąż uczą się zdalnie w szkole ukraińskiej, ale uczęszczają na zajęcia dodatkowe np. wokalne, artystyczne, chodzą na basen, majsterkują. Bawią się z dziećmi zarówno ukraińskimi, jak i polskimi. Ogólnie podoba nam się w Polsce. Ceny są o wiele niższe niż w Ukrainie. Fajne jest to, że wchodzisz do sklepu czy do szpitala i od razu witasz się z ludźmi. Wszyscy są mili. Przez dwa lata przebywania tutaj nie spotkałam złych ludzi. Wszyscy nas wspierają i pomagają. Jestem ogromnie wdzięczna za pomoc nie tylko mojej rodzinie, ale w ogóle Ukrainie.

Zaczynacie tu życie praktycznie od początku. Czego brakuje wam najbardziej?

Nadia: Tęsknimy za domem. Za starszymi dziećmi, które zostały w Ukrainie. Tęsknię za moją mamą, która jest chora i została na miejscu. Tęsknimy za rodzicami Saszy, których nie możemy zobaczyć, bo są na okupowanych terenach.

O czym marzycie?

Nadia: Najbardziej marzę o tym, żeby skończyła się wojna. Żeby był pokój. Jestem matką, która marzy, żeby dzieci nie musiały walczyć. Jeśli to się nie zatrzyma w Ukrainie, to pójdzie dalej.

Sasza: Ja marzę o tym, żebym - zakładając, że skończy się wojna - czuł się bezpieczny i miał pewność, że ona nie wróci. Chciałbym móc planować wakacje z dziećmi. Latem snuć plany na zimę. Nie być w stanie zawieszenia. Mieć pewność, że jutro wojna nie wróci.

Nadia: Pomimo tego, że mamy dom w Polsce i dom w Ukrainie, czujemy się, jakbyśmy nie mieli nic. Dom w Polsce nie jest nasz. Dom w Ukrainie dziś stoi, jutro może go nie być. Kiedyś wydało nam się, że mamy wszystko… teraz zostaliśmy z niczym.

Rodziny zastępcze z Ukrainy i Stowarzyszenie Jedno Serce możesz wesprzeć TUTAJ.

Tekst: Klauda Kolasa

201b8606-6a73-4217-ab0e-6ab382b18c26

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki.